50's circle skirts and dresses, vintage design, sewing

wtorek, 8 lipca 2014

Komoda po liftingu

Marzyła mi się ogromna komoda do sypialni. Wysoka, szeroka i pojemna. Znalazłam na pewnym portalu ogłoszeniowym taką oto komodę w stylu art deco z lat 50 tych. Właściciel miał wątpliwą przyjemność odziedziczyć ją po babci. Dlatego chciał się jej pozbyć jak najszybciej. Cena, za jaką ją wystawił była naprawdę niewielka, względem wielkości i stanu technicznego komody. Zakupiłam i trochę przerobiłam na swoją modłę. Nie jest to efekt, jaki chciałam uzyskać, ponieważ marzyła mi się bielutka komoda ze skórzanym blatem obitym tapicerskimi pinezkami (które, jak można zauważyć, pojawiły się już w moich pracach :-)). Niestety po nałożeniu pięciu warstw białej farby, wciąż wyzierały w wielu miejscach żółte zacieki. Wyczytałam, że to albo wina kiepskiej farby albo mebla, którego stara powłoka (przecież zeszlifowałam starą warstwę lakieru!) wchodzi z farbą w jakąś reakcję chemiczną. A że ma już swoje lata, to nie ma sposobu, żeby te żółte zacieki przestały się przebijać. Jeszcze jedna opcja to była żywica wyciekająca
z czeluści komody... przestałam wnikać i po prostu przemalowałam ją na turkusowy. Dodałam wzorek, który wygląda trochę świątecznie :-) Na Boże Narodzenie będzie jak znalazł! Przymocowałam uchwyty, bo pierwotnie komoda ich w ogóle nie miała, zmieniłam nóżki na toczone drewniane kule (uwielbiam toczone elementy w meblach). Praca nad komodą pochłonęła prawie dwa miesiące. I oto stoi. Komoda przechowuje moje wszystkie gadżety do robótek ręcznych. Pędzle, farby, kleje, nawet materiały na spódnice się mieszczą. Pojemna jest. W końcu to 150 cm długości i prawie 100 wysokości :-) W najbliższym czasie planuję jednak kolejne podejście do pomalowania jej na biało farbami kredowymi - nowe odkrycie.

Komoda przed remontem...
...i po :-)


Brak komentarzy: