50's circle skirts and dresses, vintage design, sewing

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Komentarz

No i tak to właśnie jest. Miało być tylko o spódnicach...ale jak to w życiu bywa, no i jak to z kobietami bywa, które są zmienne, koncepcja upadła z kretesem. A to dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie mogłam zdecydować się, o czym będzie niniejszy blog rozprawiał...spódnice to jedna z mych wielkich namiętności, szczególną namiętnością darzę te z lat pięćdziesiątych. I na tym będę starała się skupiać, choć ogromną konkurencją z pewnością będą wszelkie robótki hand made. Uwielbiam recykling. Robienie czegoś z niczego...przedmioty, które dla jednych są nieużytecznym rupieciem dla mnie są potencjalnym kandydatem na swego rodzaju reinkarnację. Nadanie nowego, czasem zupełnie innego życia. 
Bo stare przedmioty mają duszę... meble, krzesła, stoły, stare drewniane skrzynie, walizki, wszelkiej maści pudełka, szkatułki, nawet puszki po kociej karmie (!) z odrobiną naszej pomocy i pracy mogą stać się ciekawym elementem dekoracyjnym naszych wnętrz. 
Dlatego też, po jakże trudnej targającej emocjami wewnętrznej analizie, postanowiłam zamieszczać na blogu nie tylko spódnice, które sama własnymi ręcyma uszyję, ale też wszystko to, co w moich ręcach z brzydkiego kaczątka przeistoczy się w łabędzia...taką mam nadzieję, że to będą łabędzie...
Zatem, sory spódniczki, ale nie będziecie mieć wyłączności na tym blogu. Musicie zrozumieć, że czasem trzeba podzielić się chwałą.
Zapraszam serdecznie do czytelnictwa, oglądalnictwa, wyrażalnictwa swoich zachwytów i konstruktywnej krytyki.

Brak komentarzy: