50's circle skirts and dresses, vintage design, sewing

wtorek, 21 kwietnia 2015

Filcowo mi


Chciałam nieśmiało przypomnieć, że oprócz mojej ogromnej fascynacji, jaką są spódnice
i sukienki z lat pięćdziesiątych, które szyję (do sukienek jeszcze nie doszłam, ale mam
w planach) szyję też od czasu do czasu torby. Pojawiały się już owe na moim blogu, na przykład z juty albo lnu.A tym razem coś grubszego i bardziej w zimowej wersji. Filc. Uszyłam na życzenie koleżanki, wzór i kolor skonsultowany :-) Na razie jest to wersja bardzo łatwa do uszycia. Z nieśmiałą trwogą wsunęłam grubaśny filc pod stopkę, sprawdzić, czy aby maszyna podoła...jakoś podołała. Choć przyznaję, że przesuwać to to pod igłą to nie lada wyczyn...wycisnęłam z siebie przy tym siódme poty. Chwilami, szczególnie w miejscach, gdzie musiałam przeszyć potrójną warstwę materiału...wstawałam i szyłam na stojąco :-D No wiecie, żeby więcej sił mieć...Po wygibasach przy maszynie godnych trenerki fitness dobrnęłam do końca. I załączam fotografije ku potomności :-) Torba jest prostej fizjonomii, rączki z granatowego skaju (jeszcze mnie nie stać na skórę :-)). Na środku wpięłam ozdobny srebrny element. I dodałam od spodu stopki :-) Jeśli dobrze się przyjrzycie, to z boku torba ma wszytą metkę...tak, tak. Jako, że torby nie są w klimatach 'backtofifties' wymyśliłam sobie dla nich inną nazwę i metkę. Co by nie wychodziły w świat tak bezimiennie. Panie, które mają w posiadaniu moje rękodzieło, wiedzą, jaka to nazwa...
A torba wyszła minimalistycznie i skromnie. 




                                                   























Brak komentarzy: